Co by było gdyby wszystkie Twoje wspomnienia zniknęły?Gdybyś nie wiedział już co lubisz, kogo kochasz, a wszystko na około wydawałoby się być nowe, niespotykane...
Co by było gdybyś przeżył przerwany pocałunek dementora...?

wtorek, 7 marca 2017

Rozdział 8 Zaproszenie

-Fred, George jak miło was znów widzieć- powiedziała profesor McGonagall z uśmiechem na twarzy.
-Nam też pani profesor- rzekł George lekko -A może tak Minerwo?- dodał  nadzieją
-Narazie zostaniemy przy profesor -powiedziała surowo, ale po chwili na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech -proszę tędy -rzekła wskazując na drzwi- Usiądziecie przy stole nauczycieli. Od dzisiaj to wasze stałe miejsce.
-No nieźle...- mruknęli równocześnie bliźniacy na co profesor McGonagall się roześmiała.

*********************************************

             
                Sala znowu pęka w szwach
          Uratowany został Hogwartu gmach
             Wolność dużo krwi kosztowała
         Wielu zginęło by otworzyła się brama
            Nie czas i miejsce aby narzekać
     Walczącym na hołd nie dajmy więcej czekać

        Za pokój, za wolność, za ocalenie chwała
       Dla naszych bohaterów pieśń ta powstała         Hogwartu mury zapamiętają na wieczność
     Przyjaźń, lojalność, prawdziwą waleczność

Ja zaś, obdarzona mądrością tiara
Do dokonania wyboru wybrana zostałam
Gryffindor, Hufflepuf, Ravenclaw, Slytherin
Nikt lepiej ode mnie nigdy nie przydzielił
Każdy dom ma swe zalety, ma każdy i wady
Każdy tworzy przyjaźnie, oraz ich rozpady 
Co uczeń ma w sercu, co uczeń ma w głowie 
Zaraz się okaże, ja zaraz się dowiem
Przygotujcie się więc chłopcy
Przygotujcie się dziewczyny
Ja jestem tiarą przeznaczenia
Ja oceniać będę wasze wyczyny


Na sali wybuchły oklaski, które wyrwały Freda z osłupienia.
-Co jak co, ale gadającej czapki jeszcze nie widziałem- powiedział szczerze zainteresowany tiarą.
-Widziałeś i to nie raz- zaśmiała się jego kopia- po prostu nie pamiętasz, ale spoko- dodał- przyzwyczaisz się.

*********************************************

Na dworze panowała ciemność, ale Fred wciąż stał samotnie w pokoju wspólnym Gryfonów.
-Hej- usłyszał nagle, a odwracając się ujrzał Chrissy- Co tu robisz o takiej godzinie- zapytała.
-Raczej co TY tu w ogóle robisz- powiedział ze śmiechem- Z tego co mi sie wydawało ta gadająca czapka przydzieliła Cię do Krukonów- dodał.
-Wiem, wiem- powiedziała ponuro- Byłam na chwilę u twojej siostry. Chciałam żeby pomogła mi z sukienką.
-Dobrze, rozumiem ale żeby mi to było ostatni raz!- rzekł surowym tonem, ale po chwili znów się roześmiał- Opiekun domu to chyba nie robota dla mnie.
-Oj tam, brat na pewno ci pomoże- powiedziała Chrissy i oboje znów dostali ataku śmiechu. Dziewczyna nagle spoważniała i spojrzała na Freda z zainteresowaniem- Pewnie ciężko ci znowu być w miejscu, w którym straciłeś tak wiele- rzekła ostrożnie i już chciała coś dodać kiedy usłyszeli kroki.
-Lepiej już idź- powiedział Fred zdecydowanym tonem, było widać że czuł się niekomfortowo przez temat, który rozpoczęła Krukonka. Gdy znikła za portretem Grubej Damy, na schodach pojawiła się zaspana Hermiona. 
-Fred? Co ty tutaj robisz?- zapytała przecierając oczy.
-To ja George, jak możesz wciąż mylić mnie z Fredem- powiedział z udawanym oburzeniem.
-Daj spokój i tak wiem, że to Ty- rzekła przewracając oczami- Poważnie, czemu nie śpisz o takiej godzinie. Musisz się wyspać, jutro czeka cię ciężki dzień.
-No tak- westchnął z cierpiętniczą miną- Jutro zwiedzanie z panią przewodnik Hermioną Granger, jak ja przeżyje to męczące wydarzenie.
-Ejjj!- powiedziała z urażoną miną i dała mu kuksańca w żebra- Chodziło mi bardziej o bal, a jeśli nie chcesz mojej pomocy, to mogę znaleźć ci innego przewodnika.
-Wybacz mi Hermiono, nigdy nie znajdę nikogo lepszego niż Ty- rzekł teatralnym tonem, a Hermiona prychnęła- A tak zmieniając temat- powiedział powoli nie chcąc być nachalnym- Wybierasz się na bal?
-Nie- stwierdziła twardo- Po to wydałam tyle na sukienkę, żeby teraz nie iść.
-Wow, Hermiono, zaczynasz być prawdziwą księżniczką sarkazmu- powiedział poważnie, po czym oboje się roześmiali.
-Księżniczką bez księcia, ale zawsze coś- stwierdziła z uśmiechem.
-Jak to? Moja mała sarkastyczna księżniczka pójdzie na bal sama?- zapytał żartobliwie, a serce zaczęło mu bić szybciej.
-Ano- powiedziała obojętnie- Harry i Ron zostali w domu, a z nikim innym za bardzo się nie kontaktowałam podczas wakacji. Ale kto wie, może jutro ktoś mnie zaprosi.
-A może jeszcze dzisiaj- rzucił Fred pospiesznie, jakby bał się, że stchórzy.
-Jak to?- zapytała dziewczyna.
-Może... pójdziemy razem?- powiedział niepewnie- W końcu doradziłem Ci sukienkę, chyba należy mi sie coś ciekawszego na balu niż siedzenie przy stole i bycie obserwowany z litością- dodał szybko.
-Chętnie z Tobą pójdę- rzekła Hermiona z uśmiechem- A teraz idź już spać, zbliża się 1 w nocy.
-Dobrze, miłych snów Hermiono- powiedział i uklonił się jej oficjalnie, na co oboje po raz kolejny wybuchnęli śmiechem.
-Zaczekaj- zawołała Hermiona, kiedy wychodził już z pokoju- Wydawało mi się,  czy rozmawiłeś z kimś zanim przyszłam?- zapytała podejrzliwie.
-Nie. Byłem sam- skłamał, po czym ostatni raz się pożegnali. Nie wiedział dlaczego skłamał, ale czuł że jeśli to się wyda, Hermiona nie będzie zadowolona. Za każdym razem gdy widziała Chrissy patrzyła na nią podejrzliwie. 
Pogrążony w myślach dotarł wreszcie do swojej sypialni i zmęczony wrażeniami dnia od razu usnął.

W nocy znów śnił mu się ten sen.

niedziela, 5 marca 2017

Rozdział 7 Hogwart

Zobaczyłem jej twarz. Patrzyła na mnie jakby... z ilością? Ale jej wzrok szybko się zmienił gdy zauważyła moje zainteresowanie. Jak w zwolnionym tempie widziałem jak wzywa dementora i kieruje go różdżką w moją stronę. Nie rozumiałem... przecież dementory nie słuchają ludzi. Zanim jednak zdążyłem się nad tym zastanowić demntor unosił się nade mną. Już schylał się do moich ust gdy usłyszałem rozmowę, a tajemnicza dziewczyna uciekła.
-Ratunku!- krzyknąłem. W korytarzu ujrzałem Hermione. Myślałem że mi pomoże, ale ona tylko stała i patrzyła na mnie z przerażeniem. Nagle zza jej pleców wyłonił się Malfoy i zwrócił różdżkę w moją stronę. Wiedziałem jednak, że już za późno. Zapanowała ciemność, a ja umarłem.

*********************************************************************************************

-Hej obudź się, już dojeżdżamy!- powiedziała Hermiona z uśmiechem.
-Cco?- W przedziale panowała wesoła atmosfera. Wszyscy cieszyli się z powrotu do Hogwaru. Zamek górował wyłaniał się spomiędzy drzew, piękny i tajemniczy jak wtedy gdy pierwszy raz go zobaczyli. Ostatni raz gdy wiedzieli Hogwart był on kompletną ruiną. Dobrze było go znów widzieć w pełnej okazałości.
-I jak tam Fred?- zagadnął bliźniaka George- Jak Ci się podoba Twój nowy dom?
-Jest no... ładny- powiedział Fred bez przekonania. Teraz kiedy byli już tak blisko celu znowu poczuł strach. Hermiona widząc jego minę ścisnęła mu dłoń i uśmiechnęła się do niego ciepło.
-Nie martw się Fred- rzekł George z poważniejszą miną-Jesteśmy w tym razem.

*************************************************************************************

-Pirszoroczni! PIRSZOROCZNI ZA MNĄ!
Na dworze panował już półmrok, ale mimo to Fred czuł na sobie spojrzenia uczniów. Znów był zagubiony w miejscu do którego nie pasował. Zakręciło mu się w głowie. Nagle poczuł na ramieniu uścisk- Chcesz zamieszkać na peronie czy jedziesz z nami powozem do zamku?- zapytał Malfoy wesoło- Chodź idziemy w tamtą stronę.
Gdy dotarli do powozów Fred poczuł chłód. Przy uczniach stały wychudzone, czarne, uskrzydlone konie.
-To testrale- powiedział George- Widzę je pierwszy raz. One...
-Wiem, Hermiona mi opowiadała- rzekł Fred. Nie miał ochoty na rozmowę. Na szczęście George zrozumiał to i zamilkł.